Komentarze: 2
Białe dzwoneczki
dźwięczą jak spadające na parapet szare krople,
jak łzy porwane przez wiatr i rozbite o skałę.
Mdły zapach
unosi się jak zapach krwi w powietrzu
jak ostatnia prośba o zmartwychwstanie.
Liśćmi otulone
jak wędrowiec w lesie w sennym koszmarze,
jak dłoń w dłoni zimna, bez nadziei, bez miłości...
...
Znalazłam powyższy tekst wśród innych, starych, zardzewiałych tekstów pisanych przeze mnie w przeszłości. Nie wiem dlaczego akurat teraz go tutaj zamieszczam. Tekst nie jest adekwatny do mojego nastroju. Traktuje o konwaliach, które dostałam kiedyś od Niego w ramach przeprosin. Było mi wtedy źle i dziwne rzeczy wykluły się w mojej głowie.
Siedzę znowu sama. Na czubkach palców mam jeszcze Jego zapach, który pozostał po wczesnoporannym pożegnaniu. Ten zapach zawsze będzie mi się kojarzył z Nim, z jego szyją, którą tak bardzo lubię obsypywać pocałunkami.
I tak daleko jeszcze do wieczoru ...